Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Znajomi
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Maj4 - 0
- 2014, Styczeń5 - 0
- 2013, Grudzień5 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik10 - 0
- 2013, Wrzesień6 - 0
- 2013, Sierpień7 - 2
- 2013, Lipiec16 - 0
- 2013, Czerwiec7 - 0
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 1
- 2013, Luty3 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Listopad6 - 0
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Marzec4 - 0
- 2011, Sierpień8 - 0
- 2011, Lipiec10 - 0
- 2010, Czerwiec6 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty3 - 0
- 2010, Styczeń7 - 0
- 2009, Grudzień17 - 9
- 2009, Listopad14 - 4
- 2009, Październik18 - 6
- 2009, Wrzesień17 - 1
- 2009, Sierpień14 - 2
- 2009, Lipiec10 - 2
- 2009, Czerwiec19 - 3
- 2009, Maj10 - 0
- 2009, Kwiecień7 - 0
- DST 17.00km
- Czas 00:50
- VAVG 20.40km/h
- Sprzęt mój rower. o.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sabotaż?????
Sobota, 8 sierpnia 2009 · dodano: 13.08.2009 | Komentarze 2
Nie pamiętam, kiedy ostatnio publicznie płakałam. A w sobotę prawie się udało, miałam łzy w oczach - tyle spraw się sprzysięgło przeciwko mnie.
Rano do pracy jechało się - jak to na rowerze:) - ok. Nawet udało mi się podciągnąć mój "rekord", więc zadowolona jak nigdy.
Robot się przeciągnęła, ale wreszcie koniec, cieszy się człowiek że nareszcie do domu. Zbieram rower, a tu co ..... znowu guma:((((( Matko, drugi raz w tym roku, drugi raz w życiu praktycznie i drugi raz w Wilanowie - o co chodzi??? Zaczęłam już wyczuwać jakiś spisek w powietrzu...... Wizja tłuczenia się autobusem w ten gorący dzień z mnóstwem niezadowolonych ludzi, w dusznym pojeździe, patrząc na migających za oknem wolnych rowerzystów..... Rany.... Strata czasu, pieniędzy i nastroju.
Do tego na mimo zasilenia telefonu na jego konto pieniądze nie wpłynęły i nie mogę zadzwonić się poskarżyć lub wezwać pomocy. W Wilanowie, jak to w Wilanowie - spożywczaka nawet nie ma, więc co dopiero sklep rowerowy...
Oj, trzeba będzie w narzędzia podróżne się zaopatrzyć i dętkę zapasową wozić... Kurczę, nie spodziewałam się że w tak krótkim odstępie czasu stracę obie opony - gwarancja się skończyła czy co;]?
Zakupiłam kartę do telefonu, dzwonię się wyżalić. Ulżyło nieco, choć wizja podróży autobusem.....
Zapomniałam kupić biletów, nie chciało mi się wracać, ale widzę, że na pętli też jest kiosk, więc idę dalej. Kiedy na pętlę dotarłam, zza autobusu mogłam zobaczyć resztę kiosku 0- nieczynny.... O zgrozo... No trudno, kupie bilet w autobusie, w końcu to pętla, nie powinno to nikomu przeszkadzać albo robic opóźnienia. Wsiadam. Czekam. Czekam. Czekam. Kierowca wsiada w ostatniej chwili, odpala silnik - przepraszam, czy mogę bilet kupić? Nie ma.... Łapki mi opadły. Nie mam pretensji wielkiej do pana kierowcy, w końcu biletów mieć nie musi, ale poziom mojego pecha tego dnia mnie załamał. Matko, gdyby nie ta opona za 20 min byłabym w domu i pałaszowała obiadek - a tak nie ruszyłam się z miejsca, a jeszcze cofnąć do tego pierwszego kiosku się muszę. A przedtem wydostać rower ze startującego autobusu. Kiedy wysiadłam to te dawno publicznie nieokazywane łzy mi w oczach stanęły....
Kupiłam bilety (może na 2 jednorazówkach wrócić się uda). Na Placu Konstytucji sekund zabrakło bym przedostała się przez światła i wsiadła do jedynego pasującego tramwaju. W ten sposób miałam okazję "Pchłę Szachrajkę" wystawianą tam przez Teatr Polonia pooglądać. Na pociesznie następny tramwaj był niskopodłogowy, więc łatwiej było się w nim ulokować. Eh co za dzień... dwukrotnie jeśli jeszcze nie więcej dłuższy podróż.
Wieczorem na pociesznie nauka zmiany opony;] Teraz jeszcze zaopatrzyć się w sakiewkę i zestaw kluczy podróżnych i więcej do autobusu się wpakować nie dam!
Komentarze
Pozdrawiam!